SZPITAL
ROYAL BROMPTOM
Londyn,
Wielka Brytania
10
grudnia 2008
Caroline Gilbert przemierzała jasny korytarz szpitala wolnym
krokiem. Fartuch pielęgniarki przez wszystkie lata spędzone w jej pracy był już
lekko znoszony, ale wciąż idealnie dopasowany do jej ciała. Swoje czarne włosy,
przed wyjściem z domu rutynowo związała w wysokiego koka. Co kilka kroków
zatrzymywała się, by zaglądnąć przez sterylnie czyste szyby do pomieszczeń z
pacjentami i upewnić się, że wszystko z nimi w porządku.
Jej uwagę przykuł mężczyzna, którego wcześniej nie widziała. Musieli przywieźć go dzisiaj, pomyślała,
otwierając drzwi od sali w której się znajdował. Zbliżyła się do jego łóżka,
chwytając teczkę z papierami, która włożona została do koszyka przy jego łóżku.
Zayn Malik, 82 lata - głosił napis na pierwszej stronie.
Przyjrzała się mężczyźnie, który oddychał spokojnie, podłączony do
pikającej aparatury. Był chudy, a na jego ramionach można było dostrzec
wyblakłe tatuaże. Siwe, lekko
przyczerniałe włosy opadały mu na czoło, a delikatny uśmiech błąkał się po
ustach.
Odwracając od niego wzrok, Caroline przewróciła kartki trzymane w
dłoniach i już po kilku chwilach dowiedziała się, że owy Zayn po raz drugi w
tym miesiącu dostał zawału serca. Mimo, że często spotykała się z takimi
przypadkami, jak na jego wiek było to nadzwyczajnym wyczynem przeżyć po tych
atakach.
Skierowała się do wyjścia, kiedy usłyszała cichy, zachrypnięty
głos.
– Dwa ataki w ciągu miesiąca, pobijam samego siebie – odwróciła
się z powrotem, a starszy mężczyzna zaśmiał się.
– Nigdy nie przypuszczałem, że tak szybko się zestarzeję. Widzisz,
mając czterdzieści lat narzekałem na pierwsze zmarszczki, a teraz spójrz na
mnie. Wyglądam jak opona z której ktoś spuścił powietrze. Do tego te ataki,
jestem pewny, że to przez smażone ziemniaki, od których nie mogę się uwolnić. Dodatkowo
nie mogę prowadzić już auta. Przez tyle lat zbierałem na nowego Bentleya, a od
dwudziestu stoi w moim garażu i przychodzę tam tylko po to, by go umyć.
Caroline, zbliżyła się do niego, uśmiechając delikatnie. Rzadko
kiedy trafiają pod jej opiekę tak gadatliwi pacjenci. A kiedy już któryś z nich
nabierze chęci do rozmowy, głównym tematem jest śmierć i dręczące go choroby. Dlatego, postanowiła wysłuchać go, przy okazji
sprawdzając jak się czuje.
– Pearl zawsze narzekała na to auto. Miało niskie podwozie, ciężko
było jej z niego wysiadać.
Zayn Malik westchnął cicho, na chwilę zamykając swoje usta.
– Jak się pan czuje? – spytała Caroline, wyciągając z kieszonki na
biodrze notes i długopis.
– Wyśmienicie! – odkrzyknął rozentuzjazmowany – Czy aby tak nie
wyglądam? Czuję się, jakbym znów miał dwadzieścia lat i mógł ganiać za
dziewczynami. Nie zrozum mnie źle, mimo wszystko kochałem tylko tą jedną.
Powiedzmy, że te ataki, przez które ciągle trafiam do szpitali, to tylko
symulacje. W końcu, tak bardzo kocham te białe pokoiki, które sprawiają, że
czuję się chory psychicznie. Kto ich nie lubi? Więc proszę cię, zanotuj tam, że
wszystko ze mną dobrze, żebym mógł wrócić do domu.
Caroline zaśmiała się cicho, klepiąc go po dłoni, leżącej
bezwładnie na prześcieradle.
– Nie ma takiej możliwości, panie Malik.
– To było do przewidzenia. – grymas wymalował się na jego twarzy –
Mam osiemdziesiąt dwa lata i jestem mężczyzną, który przeżył co było do
przeżycia, a teraz jedyne co dodaje jego życiu błyskotliwości, są szpitale.
Zwiedziłem dzięki nim już całą Anglię. Wszystkim mówię, że podróżuję. Tylko nie
wspominam, że moimi hotelami są sale szpitalne. Od kiedy tu pracujesz?
Nie dał jej szansy odpowiedzieć na to pytanie.
– Zawsze zastanawiałem się, czemu kobiety podejmują tę pracę. Muszą
mieć niesamowicie dobre serca. Pearl chciała kiedyś zostać pielęgniarką. Cóż,
gdyby zajmowali się mną mężczyźni, to pewnie już dawno nie było by mnie na tej
ziemi, więc dziękuję ci za to, że podjęłaś się tej pracy. Dziękuję w imieniu
swoim i wszystkich innych osiemdziesięciolatków w tym szpitalu.
Pamiętam, że kiedy miałem szesnaście lat, pobiłem się z takim
chłopakiem… Nie pamiętam jego imienia. Tak czy inaczej, oboje trafiliśmy na
jeden oddział, do tego samego szpitala. Byłem pod opieką dwudziestoletniego
faceta z okularami i wąsami, który nie należał do najmilszych osób. Najczęstsze
słowa które padały z jego ust to bandaż, siniak i kretyn. Wychodząc ze szpitala
dowiedziałem się, że ma żonę! Przez bity tydzień zastanawiałem się, kto
polubiłby takiego typa.
Och, ale miłość to w końcu bardzo silne uczucie i nie wiadomo w
kim, ani kiedy się zakochasz. Prawda?
– Nie wierzę w coś takiego, jak miłość. – powiedziała, korzystając
z okazji, przed kolejnym rozgadaniem się staruszka.
Zayn spojrzał na nią, unosząc swoje brwi do góry.
– Jak to, nie wierzysz?
Caroline westchnęła, wiedząc, że nie powinna zagłębiać się w
relacje z pacjentami, ani przesiadywać przy nich dłużej niż wymagają tego
badania. Jednak, usiadła przy łóżku Zayna i opierając się o oparcie krzesła
schowała notes z powrotem do kieszeni.
– Jak dla mnie nie istnieje coś takiego. To znaczy, może to być
zafascynowanie pięknem drugiego człowieka, jego charakterem, ale nie wierzę w
coś takiego jak miłość, która utrzymuje się przez wiele lat. Wiążesz się z kimś
i może z początku rzeczywiście jest to jakieś głębsze uczucie, ale później
zamienia się w rutynę.
Ku jej zaskoczeniu Zayn Malik wypuścił gardłowy śmiech, ale chwilę
później zakasłał ostro, biorąc głębszy wdech.
– Który mamy dzisiaj dzień?
– Dziesiąty grudnia –
odpowiedziała mechanicznie, nie widząc związku z poruszanym wcześniej tematem.
– Swoją życiową miłość poznałem jedenastego grudnia i uwierz
mi, będąc nastolatkiem żyłem takim samym
przekonaniem jak twoje i wcale nie szukałem związku na stałe. Byłem młody,
głupi i jedyne co zamieszkiwało w mojej głowie to ciągła zabawa i piękne
dziewczyny. Cóż, Pearl była najpiękniejsza z nich wszystkich. Przy naszym
pierwszym spotkaniu, znienawidziła mnie. – zaśmiał się lekko. – Wtedy
zrozumiałem, że jest inna.
Ty też kiedyś spotkasz kogoś, kto wywróci twój świat do góry nogami.
Kogoś, przy którym wszystkie twoje
dotychczasowe przekonania wyblakną i zostaną zastąpione przez nowe. I nawet
jeśli teraz wydaje ci się, że to bzdura, to jeszcze sama się przekonasz.
Zayn posłał jej rozmarzone spojrzenie czekoladowych oczu, a ona
wstała, wiedząc, że powinna wracać do pracy.
– Niestety musze już iść – powiedziała, będąc przekonaną co do
swoich racji, których zmieniać nie zamierzała.
– Och, rozumiem, obowiązki wzywają. Powiedz mi, jak masz na imię?
– Caroline. – uśmiechnęła się, kierując do drzwi.
– Więc Caroline, miło mi się z tobą rozmawiało, do zobaczenia.
Historię tę rozpoczynam zauważając jak szybko czas przelatuje nam między palcami. Mam nadzieję, że uda mi się wykreować ją dobrze, tak by przypadła Wam do gustu. Będzie to połączenie świata współczesnego z nieco odległym. Akcja ogrywać się będzie szczególnie we wspomnieniach Zayna, a prócz miłości zapewne rozwiną się również inne wątki, choćby ten wojenny. Uf, szaleją we mnie emocje. Oficjalnie rozpocząć pierwszym rozdziałem chcę jeszcze przed końcem tego roku, to jest plan! Po przerwie od Wattpada, urlopu czas się skończył i wracam do Was z tym pomysłem. Co sądzicie? ♥
Kocham i ściskam cieplutko,
Monika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz